Część II
Mieszkańcy Brzozowej jeszcze do XIX w. czuli się lepsi od włościan ze Słonej, Faściszowej czy Wróblowic, ponieważ nasza wieś była duża, stara, żyli tu bogaci kmiecie, był stary kościół, a należąc najpierw do Opactwa Tynieckiego, potem do Kamery (czyli dóbr rządowych, wówczas austriackich), nie odrabiała pańszczyzny. Po roku 1807 nowi właściciele, Jordanowie, narzucili chłopom pańszczyznę. Wieść głosi, że właściciel klucza tuchowskiego, Jordan, zaprosił wójta Brzozowej, Chojnę, na ucztę, a że czasy były trudne i brakowało rąk do pracy poprosił go, aby ten nakazał chłopom wyjść na pole pana. Tak raz, drugi i brzozowianom narzucono pańszczyznę, co dało chłopom powód do interwencji u władz austriackich (są to czasy zaborów). Długo ludzie wspominali te czasy, gdy nie byli pańszczyźniakami i przeklinali niegodziwego wójta. W sąsiednich miejscowościach jeszcze do dziś znane jest określenie brzozowian jako „kameroków”. Miało to być określenie pogardliwe. Nic bardziej mylnego!. Zrodziło się ono z zazdrości, że inni muszą odrabiać pańszczyznę, a Brzozowa nie. To jeszcze jeden powód do dumy z bycia „kamerokiem”. Z tych powodów dochodziło do bójek między przedstawicielami naszej i innych wsi, ale zawsze byli to pasterze przeciw pasterzom, parobcy przeciw parobkom. Takie sprawy o pobicie zawsze kończyły się w sądzie gromadzkim, ale mimo kar przypadki pobicia były częste. Wszystko w obronie honoru wsi.
Druga połowa XIX w. to okres wielkich zmian. Wolni chłopi mogli wyjeżdżać do innych wsi (rzadko do miasta). Ludność Brzozowej powiększyła swą liczebność, zaś ubyło dużych gospodarstw, więc rak do pracy było aż nadto. Ci najbiedniejsi – dawni komornicy – których tu nic nie trzymało, wyjeżdżali w poszukiwaniu lepszego życia. Marzeniem tych, którzy nie mieli ziemi lub tylko mały jej skrawek, było zarobienie grosza i kupno gruntu. Ze stu emigrantów w latach 1850-1900 prawie połowa powróciła z Ameryki przywożąc zarobione pieniądze. Wtedy to kmiecie, którzy wcześniej patrzyli na nich z pogardą, stawali się ich ” przyjaciółmi”. Zapraszali ich na śluby, chrzciny i inne uroczystości rodzinne. Z tego okresu pochodzi takie powiedzenie:” Dawniej, kiedy była torba jak łata, nie było siostry ni brata, teraz, kiedy torba, jak cielę, to zaraz są krewni i przyjaciele”. To powiedzenie nie straciło nic ze swej aktualności. Zdarzało się, że kmieć wydawał córkę za takiego „co z Ameryki wrócił” lub syn kmiecy żenił się z córką „Amerykana”, którego przedtem nazywał dziadem. I tak dzięki zagranicznym zarobkom zwiększają się zagrody, maleją kmiece role.
Na przestrzeni ostatnich trzech stuleci, czyli od XVIII do XX wieku przetrwały tylko niektóre rody, a to w Brzozowej: Gniadków, Cieślów, Potępów, Gądków, Knapików, Dubarków, Jasnochów, Języków, Oleksyków, Wróblów (nazwisko Wróbel pojawia się dopiero pod koniec XVIII w.), zaś w Polichtach: Skałoniów, Drogosiów, Maniaków, Mrozików, Gajów. Inne rody, jak Chojnowie, Kłapsowie, Biernaccy, Kurasie, Kieronie, Bogusze, Kopruchy zanikły a to z braku męskiego dziedzica, wyjazdu do innej wsi, emigracji . Wielu padło ofiarą morowej zarazy w 1847 r. Wtedy to zmarło w parafii ponad 1855 osób, co stanowiło prawie połowę mieszkańców wsi. Pozostały po nich nazwy części Brzozowej, takie jak Kurasiówka, Biernatka itp. Do rodziny Chojnów wżenili się jeszcze w XVIIIw. Gniadkowie. Początkowo nosili nazwisko Gniadek- Chojna, ale później dla określenia tej linii Gniadków używano już tylko przydomka Chojniak, a część Brzozowej należącej do nich- Chojniówką. Drugą linią Gniadków byli Gniadkowie-Olearczyki , którzy trudnili się tłoczeniem oleju z lnu. Surowe posty zakazywały spożywania w czasie Adwentu i Wielkiego Postu nabiału i wszelkich tłuszczów zwierzęcych, ludzie więc na ten czas musieli zgromadzić zapas oleju służącego do omasty kaszy i innych produktów zbożowych gotowanych na wodzie. Ziemniaków jeszcze wtedy nie uprawiano. W XIX w. posty złagodzono i profesja olejarza nie była już potrzebna, ale tych Gniadków nazwano Olejorzami, a ziemię przez nich zamieszkałą - Olejorzówką. Do dziś żyje na Olejorzówce jedyna przedstawicielka tego rodu, p. Barbara Gniadek, l. 83. W XIX w. ród Gniadków bardzo się rozrósł. Dla rozróżnienia zaczęto ich nazywać od imienia przodka, np. od Szymona- Szymonioki, od Ignacego- Ignasioki itd. od Sebastiana, Filemony, Faustyna. Te przydomki nie są przezwiskami i w żaden sposób nie można ich traktować jako obraźliwe. Czy można się gniewać z tego powodu, że przodek miał takie czy inne imię? Tak też jest w przypadku Potępów, gdzie jedna z linii nazywana jest „Zacheusiki”, a to za sprawą przodka o oryginalnym imieniu Zacheusz. Ziemia Cieślów do dziś zamieszkała jest przez kilka rodzin Cieślów i chyba jako jedyna ma prawo nazywać się Cieślówką. Jest to też najpiękniej położona część Brzozowej. Od starych rodowych nazwisk pojawiły się pochodne, np. od Cieśli – młody gospodarz to Ciesielczyk, Budzyn- Budzyński, Mróz- Mrozik, Osek - Osesko (dziś Osysko). Początkowo funkcjonowały przydomki dla odróżnienia starych gospodarzy od młodych, później przetrwały jako nazwiska, a rodziny zapomniały o wspólnym pochodzeniu.
Trzeba jeszcze przypomnieć, że emigracja nie rozwiązała problemu przeludnienia wsi, a zatem dużego rozdrobnienia gospodarstw i wiele rodzin żyło na 2-3 morgach ziemi , a tym samym dochodziło do znacznego zubożenia Brzozowej.
{mp3}histo2{/mp3}.
{mp3}hist4{/mp3}.
Część III poświęcona będzie dziejom Parafii w Brzozowej.
Informacje pochodzą z monografii Jana Świętka „Brzozowa i okolica Zakliczyna nad Dunajcem” oraz Ksiąg Parafialnych.
Oprac. Walentyna Cieśla - Nosal