Rys historyczny Brzozowej - wystąpienie Walentyny Cieśli Nosal podczas Jubileuszu 800-lecia Brzozowej
Ekscelencjo ks. Biskupie,
Szanowni Goście,
drodzy Mieszkańcy Brzozowej!
Z okazji jubileuszu 800-lecia Brzozowej przypadł mi zaszczyt przedstawienia dziejów naszej miejscowości. Ze względu na ograniczenia czasowe będzie to tylko zarys, gdyż w kilkunastu minutach trudno przedstawić to, co się działo tutaj przez 800 lat.
Chciałam na wstępie zaznaczyć, że pierwszym inicjatorem obchodów tej rocznicy był pan doktor Marian Cieśla, który jest tu z nami i z tego miejsca chcę mu serdecznie podziękować.
Pierwsze wzmianki o początkach Brzozowej występują w dziele Jana Długosza „Liber Beneficjorum” mówiącym, że w 1215 r Brzozowa była zobowiązana do świadczenia wobec kapituły krakowskiej dziesięciny pieniężnej, którą wyznaczył biskup krakowski Wincenty Kadłubek.
W pierwszej połowie XIII wieku Brzozową nabyli Gierałtowie. Był to ród rycerski przybyły nad Dunajec ze Śląska. Musieli być związani ze wsią, bo jeszcze wiele lat później, kiedy Brzozowa przeszła w inne ręce, wśród studentów Akademii Krakowskiej widniało nazwisko Stanisława syna Gierałta z Brzozowej.
Z dokumentów „Sądu ziemskiego krakowskiego” dowiadujemy się też, że w roku 1400 Brzozowa jest już wsią na prawie niemieckim. Było to bardzo ważne z wielu powodów, choćby dlatego, że mieszkańcy mogli odpowiadać tylko przed sądem ukonstytuowanym na prawie niemieckim i nikt inny nie mógł ich sądzić.
W 1395 r Brzozowa jest już parafią, bo czytając „Zbiór dokumentów katedry i diecezji Krakowskiej” znajdujemy taki oto zapis „11 września 1395 r. dziedzic Dębna uposaża w kościele ołtarz Najświętszej Matki Boskiej”, a mszę świętą celebruje proboszcz parafii Brzozowa ks. Stanisław. W XIV wieku w dolinie Dunajca pojawił się możny ród Leliwitów, który za wierną służbę królowi Łokietkowi, a później Kazimierzowi Wielkiemu otrzymał dobra w okolicy Tarnowa wzdłuż Białej i po prawej stronie Dunajca. Leliwici dali początek potężnemu rodowi Melsztyńskich. Spytek z Melsztyna był orędownikiem Unii Polski z Litwą i, jak podają niektórzy historycy, to on podpowiedział Jadwidze, węgierskiej księżniczce, że jej miejsce jest na terenie polskim.
W roku 1480 kiedy Brzozowa jest już w rękach Melsztyńskich na terenie wsi rękami okolicznych cieśli zostaje wybudowany drewniany kościółek pod wezwaniem św. Mikołaja. W tym czasie wieś liczy 14 łanów kmiecych, 6 chałupników, 2 zagrody, 2 karczmy i pola plebańskie.
Po prawej stronie Dunajca swoje dobra posiadało Opactwo Tynieckie. Melsztyńscy często popadali w spory z Opactwem, które musiały rozstrzygać specjalne sądy.
Kolejny z rodu Melsztyńskich Spytek Jordan zamierzał lokować miasto we wsi Opatkowice, lecz wieś należała do Klasztoru Tynieckiego. Zamienił więc Opatkowice na Brzozową i Polichty i tak obie wsie do czasów rozbiorów były wsiami klasztornymi, natomiast we wsi Opatkowice powstało miasto Zakliczyn.
W okresie zaborów władze austriackie skasowały majątek Opactwa Tynieckiego i wszystkie dobra przejął rząd austriacki. W taki sposób Brzozowa stała się własnością rządową czyli kameralną. W dobrach rządowych nie odrabiano pańszczyzny lub tylko nieznaczną jej część, której nie wolno było podnosić, co stawiało ludzi w pozycji uprzywilejowanej.
Niestety w 1811 r. od rządu austriackiego Brzozową wykupili Jordanowie. Początkowo nowi właściciele utrzymywali przywilej nieznacznej pańszczyzny, ale trwało to niedługo. Wieść głosi, że kiedy brakowało rąk do pracy Jordan zaprosił wójta Brzozowej na ucztę i poprosił go, aby ten kazał chłopom wyjść do pracy na ich polu na 2 dni w tygodniu, potem było to 3, 4 dni, a w końcu cały tydzień. Chłopi buntowali się, szukali pomocy u władz austriackich, ale nic nie zyskali, bo rząd austriacki nie będąc już właścicielem nie chciał wchodzić w konflikt z Jordanami.
Długo ludzie w Brzozowej wspominali czasy, kiedy nie byli pańszczyźniakami i przeklinali niegodziwego wójta Chojnę.
Brzozowianie byli dumni z przywileju nie odrabiania pańszczyzny, a mieszkańcy sąsiednich wsi o to zazdrośni. Rozpowszechniło się przezwisko Brzozowiaki-kameraki. W XVIII wieku bycie kamerakiem było powodem do dumy, ale później kiedy nikt już nie rozumiał sensu tego określenia, denerwowało to naszych rodaków. Dziś uroczyście ogłaszamy, że my i wy wiecie kim byli kameraki, a na nas to już nie robi wrażenia.
Odwet na niegodziwym wójcie i Jordanach brzozowscy chłopi wzięli podczas rabacji w 1846 r. Zemsta Brzozowian była okrutna, polała się wówczas krew.
Lata 1847-1848 to lata tzw. morowego powietrza. We wsi panowała epidemia cholery. Niski stan higieny, zupełny brak pomocy medycznej, głód, potęgowały rozmiary epidemii. Latem 1847 ludzie umierali tak masowo, że nie nadążano za pochówkiem. Zmarłych chowano w zbiorowych mogiłach poza wsią. Epidemia ogarnęła całą południową Małopolskę. W Brzozowej ofiarą epidemii padło 550 osób. Dopiero bardzo ostra zima 1848/1849 zatrzymała epidemię.
W latach rozbiorów szczególnie za panowania cesarza Józefa II, który otrzymał przydomek arcyzakrystianina, oprócz kasaty majątków kościelnych zabrano z kościołów wszelkie kosztowności. Z naszego kościoła zabrano co cenniejsze złote i srebrne przedmioty jak wota, pastorały, korony, pozłacane suknie z obrazu Matki Bożej. Wszystko stanowiło wartość 125 florenów. Za to parafia otrzymała obligacje, z których wypłacano procenty. Z chwilą klęski Austrii w I wojnie procenty ustały.
W 1832 r proboszcz tutejszej parafii ks. Wacławski założył nowy cmentarz, ten który jest obecnie. Miał plany budowy nowego kościoła, postawił kaplicę, w której miał odprawiać nabożeństwa w czasie budowy, ale właściciele wsi Jordanowie nie zgodzili się, a i parafianie też nie rwali się do budowy. Jordanowie kazali rozebrać kościół, postawiono nową podmurówkę, a na to postawiono nowy-stary kościół.
To co działo się w Brzozowej, zawsze było tylko echem wydarzeń w kraju. Masowe ruchy chłopskie, które początkowo ograniczyły się do wystąpień przeciw swoim panom, nie przeszkadzały władzom austriackim, ale kiedy skierowały się przeciw zaborcom, zmusiły władze austriackie do uspokojenia chłopów. Tym sposobem miało być uwłaszczenie chłopów. W zaborze austriackim warunki uwłaszczenia wyglądały na bardzo korzystne. Chłopi otrzymali za darmo ziemię, którą dzierżawili od swoich panów, a rząd austriacki zobowiązał się dać odszkodowanie właścicielom. Chłopi niby otrzymali ziemię za darmo lecz później obciążeni zostali zwiększonymi podatkami. Wielu chłopów nie dzierżawiło nawet kawałka ziemi, więc uwłaszczenie nic im nie dało oprócz wolności. Teraz chłopi nie byli przypisani do ziemi, nie musieli odrabiać pańszczyzny, ale żyć nie mieli z czego. Całe rzesze chłopów szukało zatrudnienia w majątkach ziemskich, lecz pracy nie starczyło dla wszystkich. Można było opuścić wieś. Niepiśmienny chłop, który znał tylko ścieżkę do pracy u pana, nigdy nie opuścił wsi. Bał się miasta, wyjazdu za granicę. Tylko najodważniejsi, a może i nieświadomi tego co ich czeka, wyjeżdżali. Oni to przecierali szlaki późniejszym emigrantom. W Galicji przemysłu nie było żadnego, nieliczni wyruszali za pracą na Węgry, do Niemiec, a w drugiej połowie XIX wieku do Ameryki. Pod koniec XIX wieku 105 ludzi opuściło Brzozową szukając chleba. Z tej setki połowa wróciła, nie radząc sobie na emigracji, ale tutaj nic dobrego ich nie czekało. Szczęściarzami byli ci, którzy uciułali w Ameryce pieniądze i mogli kupić ziemię. Spełniło się wówczas marzenie pokoleń o kawałku własnej ziemi. Wtedy stawali się kimś. Kmiecie, którzy wcześniej patrzyli na nich z pogardą, teraz udawali przyjaciół, zapraszając ich na śluby i chrzciny. Wówczas utarło się takie powiedzenie „ Dawniej kiedy była torba jak łata, nie było siostry ni brata, teraz kiedy torba jak cielę, zaraz są krewni i przyjaciele”. Zdarzało się, że kmieć wydawał córkę za takiego co wrócił z Ameryki, lub żenił syna z córką tego, którego przedtem nazywał dziadem. Tak dzięki zagranicznym zarobkom znikają komornicy, zwiększają się zagrody, a dawne role kmiece maleją.
W Brzozowej na przestrzeni trzech wieków jedne rody zanikały np. Chojnowie, Biernaccy, Kurasie, Bogusze, Kieronie, inne przetrwały jak rody Gniadków, Potępów, Języków, Oleksyków, Cieślów, Gądków, Knapików, Jasnochów, Wróblów. Powody zanikania rodów były różne: a to brak potomka, emigracja, epidemia cholery. Po tych rodach zostały nazwy części wsi takie jak np. Kurasiówka, Chojnówka i inne. W pewnych okresach niektóre rody były bardzo liczne i aby je odróżnić dodawano przydomek od imienia przodka lub czasem wykonywane profesji. Niektóre przydomki są w obiegu do dziś.
Bardzo ważnym wydarzeniem we wsi było założenie w 1850 r szkoły, która powstała dzięki zapisowi wspomnianego już wcześniej proboszcza ks. Wacławskiego. Najpierw była to szkoła jedno- a później trzyklasowa. Pierwszy drewniany budynek szkoły stanął w 1864 roku. Z 300 dzieci w obowiązku szkolnym uczęszczało 50. Niektórych rodziców nie było stać nawet na rysik i tabliczkę, inni uznawali naukę za stratę czasu. Zresztą nauczyciel mając 50 dzieci w różnym wieku w jednej klasie, też nie mógł wiele nauczyć, ale mimo to w 1879 r. po wizytacji szkoła otrzymała miano jednej z najlepszych w okręgu tarnowskim. Dla wielu młodych ludzi nie były to lata stracone, wiedza otwierała okno na świat, z tych uczniów wywodzą się czytelnicy czasopism z Oświaty Ludowej takich jak „Wieniec”, „Pszczółka” czy „Przyjaciel Ludu”. Pierwsi chłopscy działacze ludowi obecni na zjeździe założycielskim Stronnictwa Ludowego to również absolwenci tej szkoły.
Nie wolno mi pominąć osoby księdza proboszcza Jana Głowacza, który przez 40 lat posługiwał w naszej parafii. Był on pierwszym proboszczem pochodzącym z chłopskiej rodziny, toteż żył jak chłop, gospodarzył jak chłop, rozumiał swoich parafian. Pomnożył majątek parafii kupując 80 morgów lasu, wyremontował kościół i kupił działkę pod budowę szkoły.
Masowa emigracja przed I wojną światową nie rozwiązała problemu przeludnienia i rozdrobnienia wsi. Wieś ubożała, wiele rodzin żyło z 2-3 morgów ziemi. Ówczesny proboszcz ks. Dulian spisywał tych, którzy wyjeżdżali do miasta czy za granicę. W 1912 r. doliczył się, że z Brzozowej wyjechały już 434 osoby. Nasza parafia miała szczęście, że miała takiego proboszcza jak ks. Dulian, który wspierał chłopską aktywność. Z jego to inicjatywy i przy jego pomocy powstała we wsi Kasa Stefczyka, którą prowadził z Janem Cieślą, Alojzym Cieślą, Janem Knapikiem i Józefem Wróblem.
Wracając do szkoły, to jej drewniany budynek po kilkudziesięciu latach zniszczał i trzeba było pomyśleć o nowej szkole. Z inicjatywy miejscowej Rady Szkolnej gmina miała odkładać co roku 200 zł reńskich na nowy budynek i tak na działce zakupionej przez ks. Głowacza stanął murowany budynek poświęcony przez ówczesnego proboszcza ks. Duliana 8 września 1911 roku. W tym czasie żadna okoliczna wioska nie miała tak okazałego budynku szkolnego. Obejście szkoły ogrodzono parkanem, oddano do użytku nową studnię z ręczną pompą, zdrenowano teren przyszkolny i postawiono budynek gospodarczy dla nauczyciela.
Ożywienie wsi i względny spokój zachęciły niektórych emigrantów do powrotu. A tu czekała na nich wojna. Dla mieszkańców Brzozowej wojna zaczęła się już w lipcu 1914 r. kiedy do wojska powołano 80 mężczyzn do 42 roku życia i 20 niewojskowych do posługi wojennej. Na okres żniw i na prace jesienne zostały we wsi kobiety z dziećmi i starcy.
Już 2 sierpnia wszyscy powołani wzięli udział we mszy św. a potem wspólnie z ks. Dulianem, płaczącymi żonami i dziećmi odprowadzeni zostali na stację w Gromniku. Nikt nie wiedział, co będzie dalej. Niedługo po tym zarekwirowano ze wsi na potrzeby wojenne 1/3 krów, 20 koni z wozami i furmanami oraz jedzenie dla koni na 3 dni. Gospodarstwa zostały bez rąk do pracy, bez krów i koni.
We wrześniu 1914 r. w Brzozowej stacjonował 39 Dywizjon Honwedów Węgierskich z Austro-Węgier. Sztab zajął starą i nową plebanię, szkołę i Dom Gminny. Źle zaprowiantowane wojsko zabierało ludziom siano, jeszcze nie wymłócone zboże. Ludzie interweniowali u dowódców, ale oni kwitowali słowem „wojna”. Co bardziej krewcy próbowali sami wymierzać sprawiedliwość, dochodziło do bójek, które mogły się zakończyć sądem wojennym, ale ks. Dulian stawał w ich obronie tłumacząc dowódcom, że są to ludzie nie w pełni rozumu i zazwyczaj to działało. Na potrzeby wojny Austriacy zabrali 2 dzwony, które ufundował w 1783 r. ks. Szymon Lasotowicz. W październiku wojska austriackie opuściły Brzozową, ale niedługo, bo już 12 listopada weszli Rosjanie. Najpierw na koniach przybyli Kozacy. Obrabowali kilka domów, karczmę, a co nie było im potrzebne, rozdawali ludziom. Niewielu spośród Brzozowian skusiło się na ten kradziony towar, a na tych, co brali we wsi patrzono z obrzydzeniem.
20 XI 1914 r rozpoczęły się walki o przeprawę przez Dunajec. W Brzozowej od strony Jastrzębi atakowali Austriacy, a od Faściszowskich Wzgórz Rosjanie. Straszliwy huk armat wystraszył ludzi, którzy chowali się naprędce w wykopanych dołach. Ks. proboszcz Dulian z domownikami, jak mówił o służbie, i okolicznymi matkami z małymi dziećmi schronił się w plebańskiej piwnicy. W sumie ok. 50 osób przez 3 dni siedziało w piwnicy. Od walk spłonęły domy na Potępówce, Gniadkówce i Oleksówce. Ściany plebanii były pełne śladów kul, dach na kościele zniszczony. Przez następne dni panował względny spokój, ale już 22 XII nadciągnęły znaczne siły rosyjskie, które zajęły pozycje na granicy z Siemiechowem, a baterie stanęły na Jasnochówce, Bieniówce, Cieślówce i Wyszczekańcu. Od strony Dunajca atakowały wojska austriackie. I tak do maja naprzeciw siebie stały siły nieprzyjacielskie ukryte w rowach strzeleckich, ogrodzone zasiekami z drutów kolczastych. Od czasu do czasu słychać było strzały z karabinów i armat. Same działania nie spowodowały już we wsi większych strat. Najgorsze było kwaterowanie wojska, któremu trzeba było oddać zboże, siano i zwierzęta. Na wiosnę nie było czym obsiać pól i pomimo, że już 3 maja skończyły się u nas działania wojenne dla ludzi nastąpiły głodne czasy.
Podczas tych bitew zginęło ok 500 żołnierzy, których chowano tam, gdzie kto zginął. Dopiero w 1916 r. ekshumowano ciała na różne cmentarze. W Brzozowej na działce pod lasem obok kapliczki św. Jana Nepomucena powstał nowy wojenny cmentarz.
W 1918 r. nastała długo oczekiwana niepodległość. Nie było jednak siły, by cieszyć się, bo wokół śmierć, kalectwo, zniszczenia materialne. Brakowało wszystkiego, co potrzebne było do życia. W latach 1914-1918 powołano do wojska ok. 200 mężczyzn, większość z nich wróciła, ale 35 straciło życie na froncie lub zmarło w szpitalach. Ksiądz Dulian odbudował kościół, a do nowej plebanii wprowadził się już w 1916 r.
Cała odrodzona Ojczyzna borykała się z trudnościami i to znajdowało odbicie w naszej małej Ojczyźnie. W 1920 r. w związku z nawałą bolszewicką powołano do wojska 20 mężczyzn. Parafia liczyła wówczas 1700 ludzi.
Organizowana od podstaw II Rzeczypospolita wymagała wielkiego wysiłku, poświęcenia i ofiarności. Reformy gospodarcze, aczkolwiek konieczne, to jednak pogłębiały biedę na wsi.
W tworzeniu nowej polskiej władzy Brzozowianie mieli duże zasługi. Chłop z Brzozowej, Jan Cieśla, został członkiem Tymczasowego Komitetu Politycznego. Kandydował również do sejmu. W pierwszych wolnych wyborach mogły brać udział również kobiety. Było to na wiele lat wcześniej niż we Francji, Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. To prawo nie przekładało się na jakieś wymierne korzyści dla kobiet na wsi. Piękną kartę w naszej brzozowskiej historii stanowi ruch ludowy. To od niego wychodziły wszelkie inicjatywy wiejskie. W 1925 r. Powstała Ochotnicza Straż Pożarna, już dawno działała Kasa Stefczyka, a przy niej Kółko Rolnicze. Dwukrotnie w Brzozowej na wiecach gościł chłopski przywódca Wincenty Witos. Raz w 1928 r., a potem w 1933. Tym razem był to rodzaj pożegnania się Witosa z chłopami przed przymusową emigracją do Czechosłowacji.
Po wojnie sporo młodych ludzi szukało pracy w mieście, ale kryzys gospodarczy w latach 1929-1935 i związane z nim bezrobocie zmusił ich do powrotu i tak w domach z kawałka ziemi żyło 10-15 osób. Sytuacja poprawiła się nieznacznie, kiedy rozpoczęto budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdzie część ludzi znalazła zatrudnienie.
Nie trwało to długo, bo już lato 1939 stało pod znakiem wojny. Była piękna pogoda, obfite zbiory, a w powietrzu niepewność. Wojna. W samej Brzozowej na skutek złej informacji a ra,czej jej braku, z 5/6 września ok 170 osób uciekło na wschód. Tam natknęli się na wojska bolszewickie. Zdezorientowani wracali po kilku dniach lub tygodniach, a tu zastali już nowe okupacyjne porządki. W 1940 r. rozpoczęły się wywózki do Rzeszy. Mieszkający we wsi Żydzi zginęli w getcie, a ukrywająca się w lesie rodzina żydowska z powodu zdrady została rozstrzelana w 1944 r. Jest to wstydliwa karta w naszej historii. Nasilający się terror okupanta wobec Polaków dotykał również Brzozowian. Oprócz wywózki na roboty, trzeba było oddawać kontyngenty, a w Brzozowej trzykrotnie miały miejsce nadzwyczajne kontrybucje. Ludność wsi przyjęła zdecydowany opór przeciw okupantowi, choć nieliczni podpisali folkslistę. W latach 1940-41 na bazie ruchu ludowego rodzi się działalność konspiracyjna. Rok 1944 to rok dramatycznych wydarzeń. Wiosną spędzono ok. 100 ludzi na plac szkolny, gdzie w atmosferze przekleństw, bicia kolbami, związani po dwoje za ręce lub nogi leżeli twarzą do ziemi, czekając na śmierć. Ówczesny proboszcz parafii ks. Boduch dowiedziawszy się o tym, przyszedł udzielić im ogólnego rozgrzeszenia na wypadek śmierci. Ks. Boduch, świetny dyplomata, władający biegle językiem niemieckim nawiązał rozmowę z oficerem niemieckim. W czasie długiej, pełnej napięcia dla wszystkich rozmowy, którą prowadzili na drodze, udało mu się jakimś sposobem przekonać niemieckiego oficera, że nie ma wśród nich bandytów, a on ręczy własną głową za ich niewinność. Oficer wypuścił ludzi wolno.
To Opatrzność Boża sprawiła, że ksiądz Boduch znalazł się w tym czasie i w tym miejscu, aby uratować tych ludzi. Żyjącym świadectwem tych wydarzeń jest obecna wśród nas pani Zofia Ferenc. Ja w imieniu tych Brzozowian, którzy przeżyli, a których już wśród nas nie ma (byli tu i moi rodzice) i obecnych mieszkańców pragnę oddać hołd za odwagę i bohaterstwo, jakim wykazał się ówczesny ksiądz proboszcz Józef Boduch. Dowodem tej pamięci niech będzie ta poświęcona dziś tablica. Brzozowa jest dumna i szczyci się tym że miała takiego duszpasterza.
18 stycznia nastąpiło oczekiwane wyzwolenie. To samo pokolenie już drugi raz musiało przystąpić do odbudowy Polski. Już w styczniu rozpoczął się nowy rok szkolny. Szkołę podstawową zaczynały dzieci siedmioletnie, ale i tacy, którym kluły się wąsy, bo wojna przeszkodziła im w pójściu do szkoły. Ci, którzy zdobywali wiedzę na tajnych kompletach, wyruszyli na studia.
Powojenny czas był również pełen trudnych i tragicznych wydarzeń, ale literatura na ten temat jest bardzo bogata i każdy może sobie poczytać.
Dziś spotykamy się, aby uczcić 800-lecie naszej wsi. Na tę dzisiejszą Brzozową pracowało wiele pokoleń, najwięcej tych bezimiennych. Są to nasi dziadkowie, pradziadkowie i im należą się podziękowania i wdzięczność.
Pozwolę sobie przypomnieć Brzozowian, którzy w różny sposób zapisali się na kartach naszej historii, często docenianych na świecie, a u nas prawie nieznanych i zapomnianych.
1. Ci którzy walczyli o wolną Polskę:
a) Jan Manijak, sierżant, walczył w obronie Polski w 1939 r, związany z organizacją konspiracyjną, aresztowany, zginął w Oświęcimiu.
b) Władysław Cieśla ur. w 1904 r. oficer wojska polskiego, walczył w kampanii wrześniowej, po klęsce działał w tajnej organizacji Biały Orzeł, aresztowany zginął w Oświęcimiu.
c) Aleksander Zygadło z Policht ur. w 1907 r., starszy strzelec, walczył w kampanii wrześniowej, dostał się do rosyjskich łagrów, następnie trafił do V kresowej dywizji piechoty, walczył pod Sangro, Wolturno, Monte Cassino, brał udział w zdobyciu Ancony. Po 1956 wrócił do kraju.
d) Władysław Nicpoń walczył pod Monte Cassino, wrócił do kraju.
e) Władysław Gniadek ur. w 1915 r., brał udział w wojnie obronnej w 1939, potem dostał się na Zachód, przeszedł cały szlak I Brygady Strzelców Karpackich, walczył pod Tobrukiem, brał udział w kampanii włoskiej, walczył pod Monte Cassino, odznaczony:
- • Gwiazdą za wojnę 1939-45
- • Gwiazdą Afryki
- • Gwiazdą Italii
- • Brytyjskim Medalem Wojny za walki o Monte Cassino
- • Odznaką II Korpusu Polskiego gen Andersa
- • Po wojnie wyjechał do Australii
2. Na ołtarzu Ojczyzny złożyli swoje życie
a) Buratowski Jan
b) Mrozik Jan
c) Bień Józef
d) Klimczak Józef
e) Gniadek Józef
f) Wróbel Wojciech
g) Kut Franciszek
h) Wójcik Karol
i) Wróbel Tomasz
3. Zasłużeni dla nauki
a) dr Władysław Cieśla (1897-1972) ukończył Wydział Medyczny UJ, specjalista chirurg, ordynator oddziału chirurgicznego, pracownik Kliniki Chirurgii UJ, jego imię nosi ulica w Bielsku Białej, na ścianie szpitala w którym pracował wmurowano tablicę ku jego czci.
b) Stanisław Gniadek (1909-1991) polski filolog-romanista, profesor uniwersytetu we Lwowie oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, wybitny specjalista języka starofrancuskiego prowansalskiego, a przez wiele lat jedyny taki specjalista w Polsce, autor wielu prac naukowych, członek licznych towarzystw naukowych, jako oficer 40 Pułku Piechoty Dzieci Lwowskich uczestniczył w obronie Warszawy, dostał się do niewoli niemieckiej, był więźniem oflagu Waldenberg.
c) Stanisław Wróbel (1946-2013 fizyk), profesor, wykładowca na UJ, główną dziedziną jego zainteresowań były ciekłe kryształy. Jako kierownik Zakładu Nowych Materiałów współpracował z ośrodkami badawczymi w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, autor ok. 150 prac naukowych.
4. Wybitni artyści
a) Bronisław Koniuszy z Policht (1917-1986) utalentowany rzeźbiarz, absolwent ASP w Krakowie, uczeń prof. Dunikowskiego, tworzył w kamieniu, metalu, drewnie i ceramice. Jest autorem m. in. pomnika I Armii Wojska Polskiego w niemieckim Sandau, popiersia Jerzego Waszyngtona w Warszawie, pomnika Mikołaja Kopernika w Chicago.
b) Edward Koniuszy z Policht (1919-1978) absolwent ASP w Krakowie, uczeń prof. Dunikowskiego, należał do światowej czołówki rzeźbiarzy XX w. W Polsce autor m. in. Pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej w Olsztynie i wielu innych W 1958 r. wyjechał do Kanady i tam tworzył
c) Józef Potępa (1915-1999) polski rzeźbiarz, pedagog, studiował na ASP w Krakowie u prof. Dunikowskiego, tam też pracował jako wykładowca akademicki. Autor pomnika poległym w czasie II Wojny Światowej w Bełżcu, pomnika Wincentego Witosa w Tarnowie, współautor pomnika grunwaldzkiego.
d) Eugeniusz Cieśla (1912-1977) artysta, malarz, rzeźbiarz, absolwent ASP w Krakowie, profesor ASP.
Szanowni Państwo, zdaję sobie sprawę, że w tak krótkim czasie niemożliwe jest przedstawienie 800 lat życia, trudu, cierpień, zmagań naszych przodków, ale mam przekonanie, że chociaż w jakimś stopniu udało mi się przybliżyć to, co było, co stanowi fragment wspólnoty jaką jest nasza Ojczyzna.
Dziękuję za uwagę.
Walentyna Cieśla - Nosal